Na razie nie wykorzystujemy korzyści płynących z rozwoju morskiej energetyki wiatrowej – informuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Szacuje się, że ta dziedzina gospodarki do 2030 roku mogłaby przyczynić się do powstania nawet 6 GW nowych mocy w polskiej energetyce, która cierpi na niedobory mocy wytwórczych. Przyczyniłaby się też do utworzenia ok. 25 tysięcy nowych miejsc pracy. Żeby tak się stało, konieczne są jednak zmiany w przepisach, które pozwolą inwestorom kontynuować rozpoczęte już inwestycje.
– W ostatnich latach warunki rozwoju morskiej energetyki wiatrowej poprawiły się znacząco w wielu krajach w Europie i na Świecie, natomiast w Polsce uległy pogorszeniu i stało się tak pomimo uchwalenia i wejścia w życie ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii. W nowych przepisach jest raptem kilka poświęconych offshore rozwiązań. Tymczasem morska energetyka wiatrowa ma dla Polski ogromne znaczenie gospodarcze, gdyż w krótkim czasie może się stać naszą narodową specjalnością przemysłową, tworząc wiele nowych, stabilnych i dobrze płatnych miejsc pracy. Żeby z tego skorzystać potrzebne jest jednak dostosowanie ogłoszonego niedawno w nowej ustawie OZE systemu wsparcia do rzeczywistych warunków realizacji inwestycji w morską energetykę wiatrową. Taki sposób rozwijania nowych technologii zaleca właśnie Komisja Europejska, która zatwierdziła ostatnio niemieckie plany wsparcia dla 20 farm wiatrowych na morzu. Warto skorzystać z rozwiązań, które z powodzeniem budują nowoczesny przemysł i tworzą zatrudnienie w innych krajach – mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
W Europie morska energetyka wiatrowa (MEW) rozwija się bardzo dynamicznie i tworzy nowy, obiecujący rynek. Europejskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej prognozuje, że w roku 2020 moc zainstalowana morskich farm wiatrowych w Europie może wynieść 40 GW, a w roku 2030 – nawet 150 GW[1]. Państwa, w których powstają morskie farmy wiatrowe często mają jednoznacznie określone cele dla offshore założone na konkretne lata. Polski rząd powinien pójść za tym przykładem i publicznie zadeklarować ile mocy z farm wiatrowych na morzu i do którego roku ma u nas powstać. Scenariusz pozyskania z offshore 6 GW (nawet w przypadku wydłużenia terminu realizacji inwestycji poza 2030 rok) wciąż jest realny i dałby wiele korzyści, których potrzebuje polska gospodarka.
Inwestorzy zajmujący się morską energetyką wiatrową wciąż napotykają jednak u nas na wiele problemów. Jednym z podstawowych jest duża niepewność inwestycyjna. Oferty składane w ramach systemu aukcyjnego muszą być poprzedzone m.in. wieloma badaniami dotyczącymi planowanej inwestycji, w tym środowiskowymi oraz wietrzności. Inwestorzy, którzy nie wiedzą czy wygrają aukcję, muszą też ponieść koszty przygotowania wniosku lokalizacyjnego. Sytuację zmieniłby, uwzględniający te problemy, system wsparcia dedykowany dla offshore lub fakt włączenia MEW w długoterminową strategię rozwoju całej energetyki, tak jak ma to miejsce chociażby w Wielkiej Brytanii. Dostawca energii musi tam udokumentować, że część energii dostarczanej do konsumentów pochodzi z OZE. Każda technologia OZE jest jednak wspierana na innym poziomie, a morska energetyka wiatrowa ma jeden z najwyższych współczynników wsparcia. Obecnie otrzymuje dwa zielone certyfikaty za każdą megawatogodzinę wytworzonej energii. To dwukrotnie więcej, niż farmy wiatrowe na lądzie. Od 2017 roku ten mechanizm ma zostać zastąpiony nowym systemem taryf dedykowanych. Wszystkie elektrownie uruchomione do 31 marca 2017 roku mają jednak zapewnioną możliwość korzystania z zielonych certyfikatów przez 20 lat.
Natomiast w Polsce, oprócz dedykowanego systemu wsparcia dla offshore, rozwój morskiej energetyki wiatrowej zależy też od zmiany zapisów ustawy z 21.03.1991 r. o obszarach morskich RP i administracji morskiej. Trwające prace nad nowelizacją tych przepisów są najlepszą okazją do wprowadzenia niezbędnych poprawek. Większość z nich jest konsekwencją zbyt długo trwającego okresu niepewności spowodowanego przedłużającymi się pracami nad ustawą o OZE oraz istniejącymi warunkami przyłączeniowymi. Do tej pory takie warunki uzyskały zaledwie dwa projekty o łącznej mocy 2250 MW, natomiast moc wynikająca ze złożonych wniosków jest znacznie większa. Operator sieci przesyłowej, do której przyłączane są morskie farmy wiatrowe już zapowiedział, że realizacja kolejnych projektów będzie wymagała dodatkowej rozbudowy sieci.
W tej sytuacji ogromnym problemem staje się m.in. zbyt krótki termin ważności wydanych już pozwoleń na inwestycje, który powinien zostać wydłużony z 8 do 11 lat. – W procesie konsultacji społecznych uwzględniono część uwag branży. W projekcie znowelizowanej ustawy wydłużono m.in. czas na uzyskanie pozwolenia na budowę. Konieczne są jednak dalsze zmiany, w tym umożliwienie zmiany parametrów technicznych jeśli wymaga tego inwestycja. Bez tego inwestorzy nie będą w stanie dalej realizować inwestycji, co narazi Polskę na utratę wielu korzyści, które są w zasięgu naszej ręki. Dlatego mamy nadzieję, że parlament przyjmie nową ustawę z tymi rozwiązaniami jeszcze w obecnej kadencji – uważa Arkadiusz Sekściński, wiceprezes PSEW.
Rozwój energetyki wiatrowej na morzu jest ogromną szansą dla polskiej gospodarki. Już teraz, po nowelizacji ustawy o obszarach morskich w 2011 roku inwestorzy, dla których wydano ponad 30 pozwoleń, zasilili budżet państwa kwotą prawie 105 milionów złotych. Przykładem obrazującym potencjał morskiej energetyki wiatrowej jest chociażby historia upadłego centrum stoczniowego w niemieckim Bremerhaven, w które zainwestowano 40 milionów euro z pieniędzy unijnych oraz krajowych. Pieniądze przeznaczono na rozwój zaplecza morskiej energetyki wiatrowej. Utworzono w ten sposób 3.000 miejsc pracy, a inwestorzy branżowi wydali na miejscu kolejne 250 milionów euro. Teraz Bremerhaven jest centrum obsługi rynku morskiej energetyki wiatrowej wschodniego Morza Północnego. Stocznie w Polsce też już pracują na potrzeby morskich farm wiatrowych. Na razie ich produkcja jest jednak eksportowana do państw, które korzystają z morskich farm. Przykładowo stocznia Crist (powstała po upadku Stoczni Gdynia) zrealizowała już ponad 300 kontraktów na statki obsługujące morskie farmy wiatrowe oraz konstrukcje hydrotechniczne. W projekty z rynku offshore angażują się też takie firmy jak Elektromontaż-Północ Gdynia, czy stocznie Nauta oraz MSR Gryfia. Każda z tych firm zatrudnia po kilkaset osób. W momencie rozwoju farm wiatrowych na polskim morzu, zatrudnienie w tego typu firmach z pewnością jeszcze by wzrosło.
W sumie wybudowanie na morzu 6 GW nowych mocy energetycznych to koszt rzędu ok. 20 miliardów euro. Jeśli farmy wiatrowe powstałyby na polskich wodach, to co najmniej połowa tej kwoty zasiliłaby polską gospodarkę i stała się mocnym bodźcem do jej dalszego rozwoju.
Przyszłość i prognozy dotyczące morskiej energetyki wiatrowej w Polsce były głównym tematem bloku tematycznego „Rozwój morskiej energetyki wiatrowej w świetle polityki klimatycznej UE”, który PSEW współorganizował podczas Międzynarodowego Kongresu Morskiego w Szczecinie. Trzecia edycja Kongresu odbyła się w dniach 10-12 czerwca 2015 r. w hotelu Radisson Blu. Impreza na stałe wpisała się do kalendarza wydarzeń branży morskiej.