Do końca 2020 roku w życie wejdą kluczowe z punktu widzenia energetyki wiatrowej regulacje, które pozwolą rozwinąć jej pełny potencjał w Polsce, zarówno na lądzie, jak i na Morzu Bałtyckim. Dzięki nim jest szansa, by wiatr stał się silnym filarem Zielonego Porozumienia dla Polski i jej transformacji w kierunku niskoemisyjnym.
Jednym ze wspomnianych dokumentów jest koordynowana przez Ministerstwo Rozwoju nowelizacja ustawy w zakresie inwestycji w elektrownie wiatrowe tzw. ustawa odległościowa, której założenia zostały przedstawione podczas 15. edycji Konferencji PSEW w Serocku. Drugim – nadzorowana przez Ministerstwo Klimatu ustawa o promowaniu wytwarzania energii w morskich elektrowniach wiatrowych tzw. ustawa offshore. Obie regulacje pozwolą na uwolnienie potencjału najtańszej technologii wytwarzania energii, z korzyścią dla gospodarki i wszystkich odbiorców. Ministerstwo Klimatu pracuje też nad nowelizacją ustawy o OZE, przedłużającą aukcje dla OZE do 2026 r., a także nad rozporządzeniem dającym 4-letnią perspektywę dotyczącą ilości zamawianej zielonej energii z poszczególnych źródeł.
– Polski nie stać na dalsze blokowanie przyrostu mocy z wiatru. Stoimy u progu transformacji energetycznej, której koszty będą tym niższe, im mocniej postawimy na najtańsze źródła odnawialne – tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Jak wynika z szacunków firmy Enteneo Energy Trading na zlecenie PSEW, każdy gigawat dodatkowej mocy z wiatru w polskim systemie może obniżać hurtowe ceny energii o około 20 zł na megawatogodzinę.
– Dynamiczny rozwój farm wiatrowych na lądzie i morzu będzie nie tylko silnym bodźcem inwestycyjnym dla Polski post-COVID, ale stanie także gwarantem konkurencyjności naszej gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego – tłumaczy Janusz Gajowiecki.
Dzięki uwolnieniu energetyki wiatrowej na lądzie spod restrykcji regulacyjnych w Polsce jest szansa na zbudowanie docelowo 22-24 GW mocy, czyli czterokrotnie więcej niż obecnie (6,25 GW; stan na sierpień 2020 r., dane PSE). Po największych w historii aukcjach w 2018 i 2019 r. powstaje około 3,25 GW nowych mocy wiatrowych, ale bariery administracyjne nie pozwalają na użycie turbin najnowszych generacji.
Potencjał energetyki wiatrowej na lądzie w pełni odblokuje złagodzenie tzw. zasady 10H wynikającej z ustawy odległościowej. Nie pozwala ona dzisiaj na postawienie elektrowni wiatrowej w odległości mniejszej niż 10-krotna wysokość turbiny wiatrowej, co przekłada się na minimalny dystans 1,5-1,8 km od zabudowań. W gęsto zaludnionej Polsce wyklucza to niemal 99%. obszaru spod takich inwestycji.
Ministerstwo Rozwoju w założeniach do nowelizacji ustawy odległościowej sygnalizuje, że tzw. zasada 10H zostanie utrzymana jako reguła w prawodawstwie centralnym. Wyjątek od niej będzie mogła zrobić gmina w ramach procedury planistycznej dokonanej po przeprowadzeniu ekspertyz oddziaływania na środowisko, którą musi zatwierdzić Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Warunkiem lokowania nowych elektrowni wiatrowych będzie ich stawianie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (w nie np. mniej restrykcyjnych warunków zabudowy) przy zachowaniu nowej, nieprzekraczalnej odległości minimalnej wynoszącej 500 metrów od zabudowań.
– Przy założeniu, że będą w Polsce sukcesywnie rosnąć inwestycje w lądowe elektrownie wiatrowe, przewidywany jest wzrost mocy pozyskiwanej z wiatru do 35 GW w 2050 roku, co przy prognozowanych wzrostach w fotowoltaice oraz przy uwzględnieniu poprawy efektywności turbin wiatrowych i ogniw fotowoltaicznych pozwala mieć nadzieję na osiągnięcie przez Polskę celu neutralności klimatycznej do 2050 roku – zauważają z kolei Kamil Wyszkowski, przedstawiciel i prezes rady UN Global Compact Network Poland oraz Łukasz Kolano, dyrektor wykonawcy UN GCNP we wstępie raportu „Energetyka wiatrowa na lądzie. Założenia reformy i propozycje ustawy”. Raport powstał w wyniku porozumienia ramowego z Ministerstwem Rozwoju, przy partnerstwie PSEW i współudziale WindEurope.
– Nikt nie neguje faktu, że źródła odnawialne to najwłaściwszy sposób pozyskiwania energii – podkreśliła podczas głównej sesji dyrektor departamentu gospodarki niskoemisyjnej w Ministerstwie Rozwoju Hanna Uhl. Jak zaznaczyła, sprawiedliwa transformacja to nie odwlekanie problemu w czasie, ale opracowanie rozwiązań łagodzących koszty dla określonych grup społecznych.
Hanna Uhl wskazała też, że OZE mają duże znaczenie dla sektora komunalno-bytowego, gdzie wyjście z węgla jest planowane do 2040 r. Głównymi technologiami zastępującymi tam węgiel będą fotowoltaika i pompy ciepła. Z kolei energetyka jądrowa, która pojawi się w polskim miksie energetycznym, nie będzie konkurencją dla OZE, ale rozwiązaniem komplementarnym.
Ministerstwo Rozwoju zapowiedziało korektę ustawy odległościowej tak, by energetyka wiatrowa na lądzie mogła rozwijać się w zgodzie z interesem społeczności lokalnych. – Nie żyjemy w oderwaniu od społeczeństwa, rozwój powinien odbywać się przy jego akceptacji. Samorząd również powinien uczestniczyć w procesie wyznaczania lokalizacji farm wiatrowych – wtórował pełnomocnik rządu ds. OZE Ireneusz Zyska. Pełniący jednocześnie funkcję wiceministra klimatu Ireneusz Zyska oceniał, że inwestycje w OZE, w tym energetykę wiatrową na lądzie i morzu niedługo staną się kołem zamachowym polskiej gospodarki.
Uruchomienie wartych 70-80 mld zł inwestycji w kolejne 12-14 GW mocy wiatrowych na lądzie, tak by dojść do poziomu z 22-24 GW (scenariusz rozwojowy wg PSEW), pomoże zredukować lukę w zakresie energii odnawialnej. Ze względu na wprowadzenie zasady 10H i opóźnienie startu aukcji w Polsce będziemy mieli o 5,7 TWh zielonej energii elektrycznej mniej niż przewidziano w Krajowym Planie Działania na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030 (dalej (KPEiK) w zakresie energii ze źródeł odnawialnych. Taką ilość energii mogłoby wyprodukować ok 3 GW mocy wiatrowych. Moglibyśmy wykonać plan ujęty w KPD i zbliżyć się do obowiązującego Polskę celu w postaci 15% udziału OZE w zużyciu energii finalnej, gdyby nie 4,1 GW mocy w projektach zamrożonych przez ustawę odległościową, wśród których było aż 3,4 GW w projektach z umowami przyłączeniowymi.
Utracone korzyści rozciągają się na polskie samorządy i budżet państwa, które z tytułu podatków od nieruchomości i dochodowych rocznie tracą około 200 mln zł rocznie, czyli ponad 5 mld zł w ciągu 25-letniej eksploatacji 3,4 GW mocy z niewybudowanych farm. Niepewność panuje też w przemyśle wiatrowym. Choć ponad połowa wartości z inwestycji wiatrowych na lądzie zostaje u polskich dostawców i poddostawców komponentów i usług, to złagodzenie regulacji zwiększyłoby ten udział do ok. 65%.
Silna baza wokół wiatru na lądzie przyda się przy budowie energetyki wiatrowej na Bałtyku, która przy odpowiednio prowadzonej polityce energetycznej może stać się jedną z najbardziej dochodowych specjalności gospodarczych Polski. Podwaliną ma być porozumienie trójstronne pomiędzy polskim rządem, inwestorami oraz przemysłem związanym z morską energetyką wiatrową.
Pierwsza kilowatogodzina z bałtyckiej farmy popłynie do naszej sieci około 2025 roku. Docelowo mamy szansę na miano lidera pod względem morskich mocy wiatrowych z potencjałem zainstalowanym na Bałtyku sięgającym nawet 28 GW. Tymczasem w planach strategicznych rządu widnieje na razie budowa 8-10 GW w perspektywie 2040 r. o wartości ponad 130 mld zł.
Według PSEW wskazane w strategii rządu 10 GW powinno być zaledwie pierwszym krokiem w drodze do budowy silnej pozycji polskiego wiatru na Bałtyku. Zwłaszcza, że inwestycje morskie wyłącznie w fazie inwestycyjnej (2020-2033) dołożą do polskiego PKB ok. 53 mld zł i przyniosą 16 mld zł z podatków. Z kolei eksploatacja bałtyckich farm rokrocznie zasilać będzie gospodarkę inwestycjami bezpośrednimi rzędu 20 mld zł, wyższym o 14 mld zł PKB i 1,3 mld zł z podatków.
Dojście do tego momentu wymaga postawienia pierwszego kroku, czyli uchwalenia systemu wsparcia dla farm morskich. Jego ramowy kształt, opisany w ustawie o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej kształt poznaliśmy w połowie stycznia tego roku. Branża czeka więc niecierpliwie na rozpoczęcie ścieżki legislacyjnej. Zgodnie z zapowiedziami przedstawicieli polskiego rządu projekt ustawy o offshore powinien trafić do Sejmu w październiku. Zakończenie procesu uchwalania prawa dającego podstawę rozwoju morskich farm do końca 2020 r. jest istotne z punktu widzenia dotrzymania harmonogramów przez inwestorów z najbardziej zaawansowanymi projektami.
Rozwój polskiego sektora lądowej i morskiej energetyki wiatrowej może stać się paliwem do budowania innowacyjnej, niskoemisyjnej energetyki i nowoczesnego przemysłu w kraju, a także dać istotny wkład w dążeniach Unii Europejskiej do neutralności klimatycznej w perspektywie 2050 r.
Czy wykorzystamy szansę? To zależy od ambicji, jakie postawimy sobie na początku tej drogi.
– Podejmowane dzisiaj decyzje będą silnie rzutować na przyszłość. Dlatego konieczne są pilne i stanowcze działania rządu, które umożliwią dalszy rozwój najtańszej technologii wytwarzania energii elektrycznej – zauważa Janusz Gajowiecki.