Projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii tylko pozornie daje nadzieję na poprawę sytuacji branży wiatrowej w Polsce. Faktyczny przyrost  mocy po tegorocznej aukcji może być zerowy mimo zaplanowanej kontraktacji 2,5 tys. MW z wiatru. Sytuacja już działających instalacji też dramatycznie się pogorszy, spychając na skraj rentowności tych, którzy zaufali rządowi.

Instalacje wiatrowe zakontraktowane w ramach tegorocznej aukcji nigdy nie powstaną. Bo banki nie zdecydują się na finansowanie projektów, którym w trakcie realizacji wygasają pozwolenia na budowę (ważne tylko do maja 2021 r.) – twierdzi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Dlatego mimo pewnych pozytywnych informacji wynikających z lektury noweli ustawy o OZE (m.in. chęci przeprowadzenia dużej aukcji dla nowych mocy wiatrowych i wydłużenia umów przyłączeniowych do stycznia 2020 r.), PSEW nie widzi szans na ożywienie w branży i zasypanie luki inwestycyjnej.

Wydłużyć dokumenty

W ramach rozpoczętych właśnie konsultacji społecznych PSEW będzie rekomendował wydłużenie przynajmniej o rok umów przyłączeniowych (wygasających w maju 2019 r.), a pozwoleń na budowę – do 2023 r.

PSEW docenia wzmocnienie mechanizmu gwarancji pochodzenia poprzez umożliwienie zbywania ich także poza Polską. Jednocześnie jednak widzi konieczność interwencji w zakresie regulacji dla istniejących instalacji. Przepisy proponowane w ramach konsultowanej  nowelizacji ustawy o OZE po raz kolejny uderzają w branżę wiatrową, odwracając pozytywne skutki wcześniejszych modyfikacji prawa, w tym tej dotyczącej podatku od nieruchomości.

Taki właśnie efekt będzie miało wprowadzenie mechanizmu zaniżającego w sztuczny sposób ceny zielonych certyfikatów poprzez manipulowanie wielkością tzw. opłaty zastępczej, która wpływa na wycenę praw majątkowych.

W wyniku przyjęcia proponowanych rozwiązań łączne przychody ze sprzedaży energii i zielonych certyfikatów farmy nie przekroczą 312 zł/MWh, czyli będą niewiele wyższe od tych z lat bessy obejmujących drugą połowę 2017 r. i początek 2018 r. Tymczasem w biznesplanach większości farm inwestorzy zakładali przychody na poziomie 400 zł-450 zł/MWh.

Farmy działające w systemie zielonych certyfikatów znów znajdą się na skraju bankructwa. Zagrożonych utratą rentowności może być ok 70 proc. istniejących instalacji – szacuje prezes PSEW.

Przepisy dyskryminują branżę

Z takim odsetkiem nierentownych farm wiatrowych mieliśmy do czynienia po wprowadzeniu dyskryminujących branżę przepisów (ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych dot. podatku z maja 2016 r. i nowelizacji ustawy o OZE z lipca 2017 r. dot opłaty zastępczej tzw. „Lex Energa”), co potwierdziły dane Agencji Rynku Energii.

– Mimo początkowych nadziei na nowe otwarcie dla technologii wiatrowej, ten projekt przyjmujemy jako destabilizujący branżę. Tak radykalne zmiany prawa po raz kolejny doprowadzą do fali pozwów inwestorów, którzy zainwestowali w oparciu o zaufanie do polskiego rządu. Podkopią też rodzące się na nowo zaufanie instytucji finansowych i zagranicznych podmiotów, którzy chcą wejść w projekty wiatrowe na Bałtyku. W rezultacie stracimy szansę nie tylko na realizację zobowiązań międzynarodowych w zakresie OZE, ale też na transformację struktury wytwarzania energii w oparciu tanią i czystą energię, zgodnie ze światowymi megatrendami – konkluduje Gajowiecki.